Marynarka szyta na miarę - recenzja realizacji
Publikujemy artykuł, który napisał Adam Turalski, administrator facebookowej grupy „Jak będzie z dandysami?”. Adam z racji tego, że mieszka w Łodzi jest jednocześnie naszym znajomym oraz Klientem pracowni na Nawrot 7. Kilka miesięcy temu zlecił nam uszycie marynarki. Zapowiedział przy tym, że po realizacji usługi napisze recenzję. Kto zna Adama wie, że podjęcie rękawicy wiązało się ze sporym ryzykiem.
Adam jest bacznym obserwatorem mody męskiej, a do tego przywiązuje dużą uwagę do detali. Ponadto ma bardzo sprecyzowane wymagania i nie uznaje kompromisów. Od razu podkreślamy, że Adam nie obiecał napisania laurki, a rzetelną relację z przebiegu realizacji usługi oraz końcową ocenę uszytej przez nas marynarki. Zapraszając do lektury tekstu, mamy nadzieję, że pozwoli Wam poznać nasze atelier oraz przybliży metody naszej pracy.
Marynarka bespoke oczami klienta
Nie będę próbował cię Drogi Czytelniku przekonywać, że marynarka czy garnitur na miarę to coś, co każdy mężczyzna koniecznie powinien mieć w swojej szafie w ilości sztuk przynajmniej jednej. Żyjemy wprawdzie w latach 20, ale XXI wieku. W obecnych czasach, gdy od ręki dostępne mamy garnitury zarówno w szerokich rozmiarówkach jak i szerokich widełkach cenowych szycie miarowe jawi się jako droga, luksusowa i czasochłonna usługa, na którą decydują się albo panowie młodzi chcący stanąć przed ołtarzem w ubraniu jedynym w swoim rodzaju, albo mężczyźni o bardzo nietypowych sylwetkach, albo hobbyści kompulsywnie czepiający się każdego detalu i widzący na każdym kroku stylistyczne niedoskonałości gotowej konfekcji.
Jak nietrudno się domyślić jestem przedstawicielem ostatniej z tych trzech grup. Kilka lat temu miałem już jedno, wyjątkowo nieudane doświadczenie z szyciem marynarki. Założyłem ją potem dosłownie dwa razy, po czym zażenowany schowałem na samo dno szafy. Trauma sprawiła, że pomimo wielu gotowych pomysłów w głowie na dłuższy czas ograniczyłem się do gotowych ubrań kilku raczej niszowych w Polsce marek inspirujących się stylem sartorialnym. Sartorialnym to znaczy jakim? Próżno szukać w encyklopedii PWN definicji słowa sartorializm. Już parę lat temu próbę zdefiniowania go podjął Jan Adamski, ja ograniczę się więc do dwóch zdań. To styl ubioru adaptujący stylistykę wypracowaną przez lata (przede wszystkim) włoskie krawiectwo miarowe. Drugim istotnym jego elementem jest wystudiowana niedbałość (sprezzatura) przy noszeniu i łączeniu ze sobą poszczególnych elementów garderoby.
Zamiłowanie do eleganckiego ubioru to przywiązanie nie tylko do detali, ale także do idealnie dopasowanego rozmiaru. Jestem dość wysoki i jeśli gotowa marynarka nie jest dostępna w wersji long, to w 90% przypadków jest na mnie za krótka, a guzik umieszczony zbyt wysoko. Są to dla mnie bariery nie do przeskoczenia i tak jak już wspomniałem, ograniczam się przez to właściwie do trzech marek. Od dłuższego czasu jestem klientem Atelier Bogusławski - uszyłem tu kilka koszul MTM (jedna z nich jest użyta w sesji), a także mam dwie pary spodni. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, a umysł wypiera z czasem złe wspomnienia, więc dałem szyciu miarowemu drugą szansę. Nie będę trzymał Cię Czytelniku w niepewności – tym razem jestem bardzo zadowolony z finalnego efektu. Otrzymałem dopasowane do mojej sylwetki, ubranie z dokładnie takimi jak chciałem, bezkompromisowymi detalami, a uwierz mi, czepiałem się każdego szczegółu. Aby przybliżyć Ci, o co w praktyce chodzi w tym całym sartorializmie omówię poszczególne rozwiązania stylistyczne i konstrukcyjne mojej marynarki uszytej przez Marcina Bogusławskiego.
Ważne detale marynarki szytej na miarę
Po pierwsze – miękka konstrukcja. Marynarka, którą oglądasz na zdjęciu, jest całkowicie pozbawiona poduch w ramionach. Nie ma także podszewki, oczywiście za wyjątkiem miejsc, które nieustannie mają kontakt z ciałem, czyli rękawów i karku. Poza nimi całe wnętrze wykończone jest tkaniną zasadniczą. Jedyne usztywnienie to lekkie, ręcznie pikowane płócienne wkłady piersiowe zapewniające dopasowanie frontu marynarki do mojej sylwetki jak i trójwymiarowy roll klapy. Zależało mi na jak najlżejszym ubraniu zarówno wizualnie jak i w użytkowaniu, ale jednocześnie nie chciałem pozbywać się samej wewnętrznej konstrukcji. Krawiec więc zastosował najmniejsze możliwe wypełnienia piersiowe. To bardzo typowe rozwiązanie we włoskim krawiectwie.
Drugim charakterystycznym elementem, zapewne najbardziej widocznym na pierwszy rzut oka, są szerokie, w dodatku frakowe (tj. ostre) klapy marynarki. O ile wykończenie w szpic nie jest rozwiązaniem nieodzownym dla sartorializmu, to szerokość klapy to właściwie must have tego stylu. Odpowiednio skrojone klapy marynarki czynią wiele dobrego z męską sylwetką, nawet jeśli sylwetka ta nie należy do stałego bywalca siłowni. Poszerzają one klatkę piersiową i ramiona, natomiast odpowiednie prześwity między rękami i talią zwężają tę ostatnią. Wszystko to połączone sprawia, że optycznie sylwetka bardziej przypomina odwrócony trójkąt. Na uwagę zasługuje też ręczne stebnowanie klap na brzegach (a właściwie na wszystkich krawędziach całej marynarki). Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn wielu mężczyzn rezygnuje z tego detalu w szyciu miarowym, a nawet szuka gotowców bez niego. Zupełnie nie wiem czemu – dla wprawnego oka marynarka pozbawiona tych przeszyć wygląda na niedokończoną, a klapy na nienaturalnie grube. Gorąco zachęcam, aby prosić krawców o wykończenie w ten sposób, lub wybierać gotowe marynarki z jego maszynową imitacją AMF. Mam oczywiście na myśli stebnowania dyskretne i niekontrastujące - zupełnie innym tematem są kiczowate kolorowe nici w klapach tanich marynarek.
Punkt trzeci – kieszonka piersiowa w kształcie „łódki” („barchetta” z włoskiego). Rzecz dla mnie niesamowicie ważna, coś, na co zwracam uwagę w pierwszej kolejności. Szczerze mówiąc, to dziwnie bym się czuł, nosząc marynarki bez niej. Zastosowanie barchetty nigdy nie jest przypadkowym detalem, ale deklaracją, że każdy detal marynarki jest umieszczony w niej świadomie. Przez to, że w przeciwieństwie do płaskiej kieszonki wymaga ręcznego wszycia, co zauważalnie zwiększa koszty produkcji, jest właściwie niespotykana poza markami, które słyną (lub chcą słynąć) z czerpania z włoskiego stylu. Kieszonka widoczna na zdjęciach jest jeszcze bardziej „wykręcona” niż zazwyczaj i bardzo mi się to podoba. Chciałem, aby przy samej górze szła właściwie równolegle do klapy i krawcowi udało się spełnić moje oczekiwanie.
Czwartym elementem, który chcę omówić, są boczne kieszenie. Marynarka, którą zamówiłem, jest typowo sportowa, toteż zdecydowałem się na kieszenie nakładane, które obniżają jej formalność i sprawiają, że stanowi spójną całość ze spodniami z innej tkaniny. Nalegałem, aby ich kształt, tak samo jak kieszeni piersiowej, nie był regularny. Jak widać na zdjęciach, przypominają one kielichy lub tulipana, tj. rozszerzają się na dole i zwężają ku górze, w dodatku są nachylone do przodu, a tylna krawędź jest wyraźnie dłuższa. Myślę, że przy następnym zamówieniu postawię na jeszcze wyraźniejszą asymetrię.
Piątka – rozpinane guziki na rękawach. Jest to właściwie standard szycia miarowego, ale zawsze lepiej upewnić się zawczasu czy pracownia go wykonuje, aby nie przeżyć przy odbiorze rozczarowania. Jak widać na załączonym obrazku, Atelier Bogusławski nie ma z tym detalem problemu. Należy pamiętać, że przecięte dziurki mocno ograniczają możliwość późniejszego skrócenia rękawa, więc podczas ostatniej przymiarki trzeba być pewnym pożądanej długości.
Sprawa szósta – znów związana z rękawami - wszycie ramion. Zdecydowałem się na charakterystyczne dla marynarek bez wkładów barkowych wszycie z delikatnym marszczeniem tkaniny „spalla camicia” co oznacza „ramię koszulowe”. Takie marszczenia tworzy się przez skrojenie rękawa szerszego niż otwór w korpusie i zebranie nadmiaru tkaniny u góry szwu. Dla nieświadomego obserwatora może wyglądać to jak niedoróbka, ale miłośnik włoskiej klasyki z pewnością doceni kunszt krawca, który tworzył taki szew. Co ciekawe, przy składaniu zamówienia prosiłem o wszycie rękawa z delikatnym rollem, ponieważ obawiałem się, że efekt skomplikowanej „spalli” będzie niezadowalający. Marcin wyczuł jednak, czego naprawdę bym chciał i na drugiej przymiarce zaskoczył mnie próbnym rękawem wszytym właśnie w ten sposób, mówiąc, że a nuż mi się spodoba. Nie pomylił się i z radością zmodyfikowałem swoje zamówienie.
Siedem, last but not least – szerokie otwarcie na dole i nisko umieszczony górny guzik. Marynarka prezentuje się najlepiej, gdy klapy i poły dążą do kształtu litery X. Dlatego też przemyślane otwarcie powinno być wyraźnie zaokrąglone i szeroko rozchodzące się już od górnego guzika. Co do samego guzika to polecam umieścić go naprawdę nisko, w naturalnej talii. Przy moim wzroście właściwie nie spotykam się z takim umiejscowieniem jak w mojej miarowej marynarce. Wygląda to szczególnie dobrze w połączeniu ze spodniami z wysokim stanem zakrywającymi koszulę do samego guzika marynarki. Moje również uszyte są na miarę, ale w ofercie sklepu PewienPan.pl można znaleźć także podobne, gotowe.
Nie byłbym oczywiście sobą gdybym nie dostrzegał drobnych niedoskonałości w mojej marynarce, ale niespotykanym byłoby otrzymać ubranie doskonałe przy pierwszym szyciu u danego krawca. Z pewnością uszyję jeszcze nie jedną marynarkę, garnitur czy płaszcz (jesienią 2023 z pewnością uszyję dwurzędowy kamelowy klasyk) i każde następne zamówienie będzie bliższe wymarzonemu ideałowi. Niemniej pod koniec 2022 po około 6 tygodniach od zdjęcia miary otrzymałem piękną, wygodną marynarkę, którą noszę się z prawdziwą przyjemnością i zbieram przy tym masę komplementów (nie, nie, zupełnie nie o to chodzi). W dodatku jej cena nie zwaliła z nóg, szczególnie jeśli orientujesz się ile kosztują marynarki niszowych marek sartorialnych, najczęściej chińskiej produkcji. Z czystym sumieniem polecam więc Marcina Bogusławskiego, który umie sprostać wymagającemu klientowi, szyjąc lekką konstrukcję, a wybacza ona krawcowi najmniej niedociągnięć.
Adam Turalski